Opis: Żelowy eyeliner o jedwabistej formule, dostępny w czterech kolorach.
Cena: 11,99 za 3 ml produktu.
Odkąd zaczęłam się malować, zaczęłam również używać eyelinera. Najpierw miałam go w kałamarzu, raz z bardziej miękkim pędzelkiem, innym razem z twardym patyczkiem, potem były te w pisaku, aż w końcu przyszła pora na żelowe, a właściwie kremowe, które z miejsca stały się moimi ulubieńcami. Nie powiem, że nie, bo początkowo miałam obawy, czy dam radę je okiełznać, ale na szczęście obawy okazały się nieuzasadnione:)
Wszystkie warianty kolorystyczne mają takie same właściwości. W moim posiadaniu są trzy kolory:
01 night in paris
02 london baby
03 berlin rocks
Poza nimi dostępny był również kolor 04 i love new NYC. Obecnie kolory 04 i 03 zostały wycofane, a ich miejsce w szafie zajął eyeliner 05 miami's ink. Wycofane eyelinery można spotkać jednak na promocjach, więc warto się za nimi rozejrzeć.
Wszystkie eyelinery są niesamowicie kremowe. Bardzo łatwo nabrać odpowiednią ilość na pędzelek. Mimo, że mój brąz ma już ok. 5 miesięcy nie jest suchy, nadal zachowuje swoją pierwotną konsystencję, co bardzo mnie cieszy. Poza konsystencją ich zaletą jest również pigmentacja. Nie musimy pociągać pędzelkiem po powiece kilka razy, żeby nie było żadnych prześwitów. Czerń jest niesamowicie smolista, brąz posiada delikatne drobinki, których jednak nie widać na oku. Fiolet jest przygaszony, śliwkowy. Generalnie kolory są odrobinę ciemniejsze niż w opakowaniach. Poniżej drastyczny widok, podziobanych eyelinerów, tak, dopiero niedawno wpadłam na to, że żeby dłużej zachować ich świeżość lepiej jest dziobać w jednym miejscu, zamiast po całej powierzchni ;p W czarnym, przez przypadek znalazło się kilka brokatowych drobinek.
Przy nakładaniu produktu nie możemy się zbytnio ociągać, gdyż eyelinery zasychają błyskawicznie, a kiedy już zaschną nic ich nie ruszy :D Zmycie wodą jest niemożliwe, płynem micelarnym, tym który posiadam, dość ciężkie i nie da się obejść bez pocierania powieki. Dopiero płyny dwufazowe ścierają go bez problemu. Dla niektórych może to być zaletą, ale inni na pewno nie ucieszą się, że muszą na demakijaż przeznaczyć więcej czasu. Mimo tego, iż jak wspomniałam produkt jest niesamowicie kremowy nie odbija się na górnej powiece, co doprowadza mnie do szału w innych produktach tego typu.
Od lewej, czerń- 01, brąz- 02 i fiolet 03.
Warto również wspomnieć, że eyelinery są niesamowicie wydajne, myślę, że nie zużyje ich do końca przed upływem ich terminu ważności, czy przed ich wyschnięciem.
Gdyby jednak eyeliner zawiódł i wysechł warto pamiętać, że istnieje sposób ich reanimacji, należy zmieszać po prostu glicerynę z wodą i sylikonową bazą, aby produkt odzyskał świeżość i dłużej nam służył.
Przyznam szczerze, że nie mam porównania z kremowymi eyelinerami innych firm. Obiecałam jednak, choć kusi mocno, że nie kupię innego dopóki nie skończę tego, właściwie najbardziej chodzi mi o kolor czarny, który zresztą najczęściej używam.
Uważam, że firma essence, choć ma swoich przeciwników jak i żarliwych popleczników może być dumna z tego produktu. Chyba po raz pierwszy za żelowy eyeliner jakaś firma zażyczyła sobie tak mało, bo według mnie 11,99 to niewiele za jakość szklanego solidnego opakowania i samego produktu. Żałuję, że dwa kolory zostały wycofane, nim zdążyłam zrobić zapasy, ale cieszy mnie, że pojawił się nowy, obiecująco wyglądający odcień.
Dla mnie ten produkt jest niekwestionowanym hitem 2011 i na pewno zostanie w mojej kosmetyczce jeszcze długo :)
widziałam fioletowy za 8 zł ale zastanawiałam się bo mam jeszcze swój z wibo i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńJak tak się rozglądam po blogach, to wychodzi na to, że tylko ja nie wielbię kresek na górnej powiece...Malowałam się tak jak miałam 19-20lat...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te linery :). Choć moje kreski są dalekie od ideału
OdpowiedzUsuńpraktyka czyni mistrza :D
UsuńMam fioletowy i zielony - fiolet trochę robi prześwitów.
OdpowiedzUsuńTen brąz wygląda ładnie, muszę się zaopatrzyć i czarny też ;) Ten nowy srebrny nie przypadł mi jednak do gustu. Liczę na Essence, że wypuszczą jakiś granacik :)
O tak , tez zdecydowanie wolałabym granat zamiast szarego.
UsuńMam czarny i zielony, ale jakoś zielony mnie nie zachwyca.
OdpowiedzUsuńDla mnie też jest hitem,mam czarny i fioletowy:)
OdpowiedzUsuńWidziałam dzisiaj te eyelinery, ale jakoś mnie nie zainteresowały. ;)
OdpowiedzUsuńmam 01 i 02 oby dwa są świetne i bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńten fiolecik by mi pasował :)
OdpowiedzUsuńja strasznie chciałam mieć ten brązowy, ale u mnie nie ma :(
OdpowiedzUsuńmi najbardziej podoba się fioletowy <3
OdpowiedzUsuńte eyelinery są takie praktyczne i wychodzi super efekt :**
http://dont--stop--believin.blogspot.com/
Mam odcień zielony, brązowy i czarny. Kocham wszystkie, odcienie są boskie, ale niestety mój czarny się odbija pod łukiem brwiowym ;/ Jest też najmniej trwały, podatny na roztarcie (może dlatego, że przed zakupem był już otwierany przez inne klientki?). Dopiero puder ratuje przed kalkowaniem. Zielony za to jest niezniszczalny, nie ruszy go nic, nawet olej ma z nim problem ;D Brązowego jak na razie używam najmniej, więc trudno mi coś o nim powiedzieć. Niemniej mogę polecić wszystkie ;D
OdpowiedzUsuńpiękny fiolet :) nie miałam jeszcez nigdy eyelinera w żelu/słoiczku :) chyba czas spróbować :)
OdpowiedzUsuńwszędzie o nim głośno, a ja jeszcze go nie miałam
OdpowiedzUsuńale najbardziej to mnie zachwyciły te nazwy :P nie wiedziałam że się tak ładnie nazywają :)
próbowałam reanimacji mojego eyelinera essence
OdpowiedzUsuńale gliceryna, woda i baza silikonowa nie tworzą mieszaniny
byłam u chemicy w szkole (policealna szkoła i kiedyś ta pani uczyła chemii kosmetycznej)
i również powiedziała, że te 3 składniki ze sobą nie współgrają i za nic się nie połączą
a Ty próbowałaś?
można też rozrobić duraline
;)
znalazłam ten przepis, ale nie próbowałam jeszcze. duraline bardzo lubię i pewnie jeśli zajdzie potrzeba to go sprawdzę :)
UsuńUwielbiam te eyelinery! Zachwycenie nimi mija na chwilę w czasie demakijażu, gdy mam problem ze zmyciem uparciucha. Ale poza tym są wspaniałe. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to też jest hit 2011 roku i na pewno się nie rozstanę z tym produktem :)
OdpowiedzUsuń