opis: Miękka, długotrwała konturówka - kredka do ust, umożliwiająca precyzyjną aplikację. Dostępna w kolorach:
03 hot chocolate
04 honey bun
05 soft berry
06 satin mauve
07 cute pink
08 red blush
10 femme fatale
11 in the nude
Cena: 4,99 za 1 g produktu.
Nie często korzystam z konturówek, kiedyś uważałam je za zupełnie zbędne, kiedy jednak znalazłam je w szafie essence, co tu dużo mówić, w bardzo korzystnej cenie, postanowiłam je wypróbować. Prócz tych trzech konturówek z essence posiadam jeszcze tylko jedną, krwistą czerwień z sephory.
Kolory, które są w moim posiadaniu to:
01 soft rose (wycofana, ale pewnie można jeszcze dostać ją na przecenach)
07 cute pink
08 red blush.
Cute pink to delikatnie przygaszony róż, kolor opakowania może wprowadzać w błąd, gdyż sugeruje bardziej intensywny kolor kredki. Dla mnie to jest jednak zaleta, że konturówka jest bardziej dyskretna. Kolor soft rose to według mnie, również przygaszony, herbaciany róż. Osoby, które liczą na typowy kolor nude nie będą z nieja zadowolone, dla mnie jest jednak idealna. W typowym nude wyglądam trupio, a kredka dzięki zawartości różowych pigmentów nie daje tego efektu. Ten kolor to zresztą chyba ulubiony mój odcień z tej trójki, często mój makijaż ust składa się właśnie z niej, nałożonej na całe usta i z bezbarwnego błyszczyka. Red blush to z kolei czerwień, ale nie taka strażacka, a podobnie jak siostry przygaszona i wpadająca delikatnie w bordo. Kredki nie zawierają żadnych drobinek, ani brokatu, są matowe.
Świetnie wyglądają nałożone na całe usta, wiadomo jednak, że aby wyglądało to estetycznie usta powinny być doskonale nawilżone. Kredki są miękkie i kremowe, co jest ich główną zaletą, jednak nie są na tyle miękkie, żeby rozlewać się poza kontur ust. Dzięki ich konsystencji bez problemu możemy korygować wszelkie niedociągnięcia. Dobrze się rozcierają. Na plus oczywiście można im również zaliczyć to, że się nie łamią, i dobrze temperują, co nie zawsze udaje się w przypadku innych tanich kredek.
Minusem tych konturówek na pewno jest ich trwałość, która nie jest zadowalająca. Kredki utrzymują się ok. 2 godziny.
Bardzo je polubiłam, świetne wyglądają pokryte błyszczykiem lub szminką, co przedłuża też znacznie trwałość makijażu.
Od lewej red blush, cute pink, soft rose.
Podsumowując, uważam, że są niezłe, jak na taką cenę i świetne dla osób, dla które zastanawiają się nad wyborem swojej pierwszej konturówki. Ja póki co nie planuję zakupu kolejnego koloru, cztery które mam w zupełności mi wystarczą :) A wy używacie konturówek? Jakie są wasze ulubione?
Na wieczór cudowna Moa Lignell:
Całkiem ciekawe.
OdpowiedzUsuńniezła cena tych konturówek, muszę wypróbować:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne kolory. ;DD
OdpowiedzUsuńI cena też ciekawa. ;pp
Zapraszam na rozdanie:
http://the-fashion-and-you.blogspot.com/2012/03/szybkie-rozdanie-szybka-wygrana.html
ja dopiero zaczynam swoją przygodę z konturówkami, mam w kosmetyczce dopiero jedną. Myślę, że zainwestuję w te :)
OdpowiedzUsuńdaj później znać, czy Ci się spodobały :)
Usuńhmm ja szczerze mówiąc też mam tylko jedną "po mamie" zdecydowanie zbyt ciemną, ale po twoim poście myślę, że warto wypróbować, zwłaszcza że kwota jest maciupka w porównaniu z innymi markami ;)
OdpowiedzUsuńmam 3 kolory i jestem z nich zadowolona :)
OdpowiedzUsuńOjej to ja muszę kupić... Szczególnie te, które masz, bo sa identyczne jak moje szminki!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za konturówkami. ;)
OdpowiedzUsuń